Himalaje hipokryzji i radio Erewań
Jest i czeka na lepszy los.
Ten los dojrzewa w kolejnych procedurach, toczących się na sądowych wokandach. Mozolnie i niespiesznie dojrzewa. Już szósty rok. I końca nie widać. Był moment, gdy wydawało się, że wreszcie widać światełko w tym tunelu. Była wiosna 2015 r., to wtedy błysnęło i zgasło. Co mam na myśli? Oskarżyciel publiczny prok. Tomasz Krzesiewicz, w końcowej mowie na procesie karnym o działania na szkodę Fundacji Kultury Ekologicznej, żądając solidnych kar dla członków jej kierownictwa, moich byłych znajomych, Jarosława B. i Grażyny Sz., postawił równocześnie wniosek o nakaz zwrócenia tejże Fundacji, jako prawowitej właścicielce, Dworu zawłaszczonego przez przestępców. W świetle druzgocąco klarownego wywodu prokuratora, zasadność wniosku była oczywista, także dla sądu. Niestety, względy formalne wymusiły podjęcie procedury rewindykacyjnej w odrębnym, cywilnym postępowaniu.
Co było dalej? Wyroki skazujące - przypomnijmy: po dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat, zakaz pełnienia funkcji w organizacjach społecznych i w spółkach (też przez pięć lat), oraz kary finansowe - uprawomocniły się 24. czerwca 2015 r. i już w lipcu, w Prokuraturze Okręgowej podjęto czynności mające przeciąć stan destrukcyjnej patologii. Nie myślę tu dywagować, dlaczego sprawa już przecież gruntownie rozpoznana, do Sądu Rejonowego trafiła - jako cywilny pozew prokuratury - dopiero po półtora roku. A także dlaczego dziś, tj. po kolejnym roku, końca tej drogi przez mękę ciągle nie widać.
Przyczyny mogą być różne, ale co do jednej, nie mam wątpliwości. To szczególna pasja, ale też duża umiejętność strony przeciwnej w utrudnianiu, przeciąganiu i rozgrywaniu spraw na sądowych wokandach. W tym niestety bywają oni skuteczni. Wspomaga ich doświadczenie prawnicze, ale też stałe, metodyczne manipulowanie prawdą. Różnych spraw z udziałem dwóch panów: najpierw syna - Jarosława B. potem ojca (? nazwisko się powtarza) - Józefa B., było już wiele. Kolejne rozprawy to popisy oratorskiego kunsztu, oparte na absolutnie dowolnym przywoływaniu i interpretowaniu faktów.
Tam, gdzie dla toczącej się sprawy oznaczonej sygnaturą 1c 373/17 okaże się to istotne, racje stron i dowody zważy i oceni niezawisły sąd. Zostawmy więc co cesarskie cesarzowi...
* * *
Sąd sądem, ale w postawie tych osób (narzucałyby się tu różne brzydkie określenia) oraz w całej tej sytuacji jest jednak coś, co nie pozwala mi milczeć. Cynizm i kłamstwo muszą mieć granice. Dla zasady, w imię higieny psychicznej i to w wymiarze społecznym.
Otóż nie byłoby tego tekstu drodzy Czytelnicy, gdyby nie całkiem świeże, bulwersujące doświadczenie z sali sądowej.
17. stycznia b.r. odbyła się pierwsza (przełożona z września) rozprawa w w/w sprawie cywilnej. Przypomnijmy, że chodzi o orzeczenie mające rozstrzygnąć kwestię własności Dworu Czarne. Rozprawa była jawna, praktycznie dostępna dla wszystkich chętnych bez ograniczeń a ja znalazłem się tam zgodnie z sądowym wezwaniem, by złożyć zeznania jako jeden ze świadków. Do moich zeznań nie doszło, bo za sprawą reprezentanta dwóch spośród trzech pozwanych podmiotów: Fundacji Emmaus Compati (w likwidacji) oraz spółki Social Mind (trzeci podmiot to poszkodowana Fundacja Kultury Ekologicznej) - w/w Józefa B., cały czas rezerwowany na wokandzie (bez mała dwie godziny) wypełniły wątki proceduralne przez niego ewokowane. Tym nie myślę Państwa zanudzać. Wszelako w jego wypowiedzi pojawiła się fraza, po której zdębiałem. Oto p. Józef B., gdy padł zarzut że próbuje przeciągać sprawę (podniósł to mec. Biegański, pełnomocnik zarządcy przymusowego FKE), zdecydowanie się takiemu podejrzeniu sprzeciwił. A sprzeciwił się obłudnie zgorszony, jak w ogóle można tak myśleć, bo przecież... cierpi na tym ten zabytek.
Czyż to nie Himalaje hipokryzji ???!!!
Jeśli ktoś ma wątpliwości, to niechaj tę "troskę" pana Józefa B. o stan Dworu Czarne skonfrontuje z faktami z minionych blisko sześciu lat. Długo można by wyliczać grzechy kolejnych właścicieli tego zabytku. Piszę "kolejnych", bo zmieniały się szyldy, ale personalnie - sprawy rozgrywają się stale w tym samym towarzystwie.
Tu tylko kilka faktów:
1. Zerowe zainteresowanie stanem wiekowej budowli. Dwór tonący w coraz większych chaszczach, jest pozbawiony wszelkich mediów, nieoświetlony, nie przewietrzany, nie chroniony instalacjami p-poż., być może nawet nie ubezpieczony.
2. Całkowita odporność na nakazy pokontrolne wydawane przez organ konserwatorski. Krótko mówiąc: żaden z nakazów nie doczekał się realizacji. Dodajmy, że niezmiennie dużą sztuką jest dotarcie przez konserwatora do właścicieli i możliwość dokonania kontroli i wizji lokalnej w Dworze.
3. Szkody materialne! W wyniku awarii wewnętrznych instalacji, północno-wschodnia część Dworu została dwukrotnie zalana wodą w ilościach porażających: 300 m³ (2013) i 1100 m³ (2016). Tylko mój alarm jako lokatora Dworu, zaszokowanego kwotami faktur od spółki "Wodnik", wymusił działania interwencyjne. Nawiasem mówiąc, w drugim przypadku "właściciele" Dworu nie wykazali zainteresowania awarią i jej skutkami.
Ma rację Józef B. mówiąc, że przedłużanie sprawy w sądzie i ciągnięcie w nieskończoność obecnego stanu rzeczy dobrze temu cennemu zabytkowi nie służy. Święte słowa! Oby sam z tej oczywistej prawdy wyciągnął wnioski. I to jak najszybciej.
* * *
Jeszcze pokrótce o obchodzeniu się z prawdą.
Formacja, której Józef B. jest na sądowych wokandach wojującym eksponentem, opanowała sztukę negatywnego "pijaru". A sztuka ta mówi że: umiejętna narracja bywa ważniejsza niż racja, że percepcja liczy się bardziej niż prawda, zaś prawdą staje się kłamstwo po wielokroć powtórzone. To proste i wygodne, a bywa że i skuteczne.
Popis w tej dziedzinie dał Józef B. na niedawnej rozprawie. Obecni na sali mogli usłyszeć, nie pierwszy raz zresztą, jakich to niegodziwości dopuścił się niżej podpisany.
Dużo tego, ale jeden zarzut jest zgoła fundamentalny i dziś tylko o tym.
Otóż, fakt iż mieszkam w Dworze Czarne, Józef B. diagnozuje i wobec sądu oraz obecnych na rozprawie, piętnuje w sposób bezlitosny. Wymowa jego oracji brzmiała oskarżycielsko: oto cwany JJ, łamiąc normy społecznego współżycia i cynicznie udając miłość do zabytków, pasję do działań pro publico bono, etc., miał na oku tylko jeden jedyny egoistyczny cel: wprowadzić się do zamku. I to mu się udało. A dokonał tego w sposób skrajnie bezczelny: zajmując na swoje prywatne potrzeby jedyną, w 100% wyremontowaną część Dworu. Mało tego, tym samym sprzeniewierzył się zapewnieniu danemu Gminie w r. 2008, gdy Fundacja Kultury Ekologicznej, której wtedy JJ prezesował, przejmowała Dwór Czarne na własność. Bo przypomnijmy warunki darowizny: zapewnienie zabytkowi skutecznej opieki, dokończenie remontu i udostępnienie Dworu społeczeństwu.
W tym co głosi Józef B., to i owo się zgadza: zaiste mieszkam w Dworze, faktycznie był remont, była też darowizna Gminy.
Ale poza tym, to trochę jak w słynnym radiu Erewań.
Po kolei zatem:
- Mieszkam w Dworze, ale nie od zakończenia remontu (ostatnie roboty to rok 2006) tylko od roku 1983, kiedy jeszcze była to kompletna, zagrożona katastrofą lub rozbiórką ruina. Na marginesie: co do standardu tamtego lokum można się zorientować dzięki zachowanej dokumentacji zdjęciowej. I jeszcze to: mieszkam tu od początku w pełni legalnie, co jest sądownie potwierdzone.
- Remont, początkowo tylko ratowniczo-zabezpieczający, był prowadzony od 1983 roku w wielu etapach, zawsze w oparciu o wymaganą dokumentację, ściśle według wytycznych konserwatorskich i, co ważne!, z towarzyszącymi tym robotom badaniami historii tej budowli. Dla fazy adaptacyjnej od grudnia 1986 r. obowiązuje program konserwatorski, przyjęty przez Radę Konserwatorską przy ówczesnym Wojewódzkim Konserwatorze Zabytków. Zarówno w tym programie, jak i we wszystkich kolejnych opasłych dokumentacjach i kosztorysach, mieszkanie funkcyjne (dla zarządcy, kustosza, ciecia... to mało istotne) było pozycją stałą i dla wszystkich oczywistą. Pomawianie mnie, że zająłem "na wyrwę" kawałek Dworu, przeznaczony jakoby (jak całość) do udostępnienia społeczeństwu to oczywiste kłamstwo.
- Remont finansowany był z wielu różnych źródeł. Główna (dotychczas) jego faza to lata 1999-2006. Dzięki niej Dwór Czarne, mający łącznie ponad 1600 m² powierzchni został już w 60% wyremontowany. Z częścią biurową, konferencyjną, zapleczem sanitarnym i technicznym, z kuchnią i restauracją. Nadzór budowlany mógł już wydać Fundacji Kultury Ekologicznej warunkowe pozwolenie na użytkowanie Dworu i to był przełom! Jak jeleniogórzanie pamiętają - zamek szybko ożył, stał się miejscem wielu, bardzo różnych wydarzeń i nową, coraz popularniejszą atrakcją w turystycznej ofercie Miasta i Regionu. Zatem głoszenie że łajdak JJ zajął na prywatne potrzeby "jedyną w pełni wyremontowaną" część Dworu Czarne ma się do rzeczywistości, łagodnie mówiąc - tak sobie.
Jak to w RADIU EREWAŃ...
c.d.n.
Z pozdrowieniami dla wszystkich, którzy nie tracą nadziei -
Jacek Jakubiec
Komentarze
Ala Woron @ 185.89.217.*
wysłany: 2018-02-06 13:20
Kiedy czytałam co się dzieje w sądzie, a szczególnie to, co rzekł Józef B. coś mi się zagotowało w środku.... to naprawdę niebywałe, szczyt hipokryzji - masz rację, Himalaje!
Cierpliwości Jacku! Kiedyś się to musi skonczyć. Prawda musi zwyciężyć. 👍
Sławek Banaszak @ 194.165.48.*
wysłany: 2018-02-06 13:49
Jacku,
życzę Ci cierpliwości i mam nadzieję, że termin sądowego rozstrzygnięcia tej sprawy jest już widoczny w jakiejś określonej perspektywie czasowej. Brak Dworu Czarne w ofercie kulturalnej Jeleniej Góry i naszego regionu jest stratą dla nas wszystkich.
Pozdrawiam
Andrzej @ 178.43.200.*
wysłany: 2018-02-06 18:46
Jacku, nie damy sie IM, trzymaj się, jesteśmy z Tobą!
Wiśka Maciejowska @ 178.43.255.*
wysłany: 2018-02-06 19:30
Jacku,
mam nadzieję, że wkrótce będziemy mogli znów bawić we Dworze i przeżywać jakieś nowe imprezy regionalne, a nawet międzynarodowe. Trzymam kciuki i z niecierpliwością czekam na następne (oby jak najlepsze) wiadomości.
Rysiek @ 109.241.47.*
wysłany: 2018-02-06 19:42
Czyli winy p. Jacka żadnej w tym aktualnym stanie nie ma? A ja myślę, że są. I ten tekst to są Alpy hipokryzji.
JJ:
A kto mówi że nie ma, panie Rysiek? Ale jednak Alpy to nie Himalaje...
Krystyna @ 78.8.40.*
wysłany: 2018-02-06 22:38
Jacku,
podziwiam, że mogłeś to wszystko wytrzymać, a skoro jest się na 7 tys. npm, to do szczytu już niedaleko. Jeszcze krok, dwa ...
Chyba rzeczywiście nasze sądownictwo wymaga gruntownej zmiany...
Trzymamy w Klubie kciuki za Ciebie i za sprawiedliwe zakończenie sądowych rozważań...
Kazik Wilk @ 81.26.23.*
wysłany: 2018-02-07 09:54
Jacku ! jestem pełen podziwu dla ciebie i mocno trzymam Twoją stronę. Ja poddałem się już dawno i wyemigrowałem z Jeleniej. Zaszyłem się na Odludni i cierpię :-(
Klimara @ 46.170.162.*
wysłany: 2018-02-07 10:01
Ilu lat potrzeba, aby Sądy zakończyły i rozstrzygnęły ostatecznie temat Dworu Czarne!! Od chwili, gdy okazało się że "podstępem" przejęto Dwór, minęło tyle lat! Przecież w państwie demokratycznym nie można tak długo, i w nieskończoność czekać na wyrok, bo strona oczekująca na sprawiedliwość ma ten okres wyjęty z życiorysu! Dlatego też popieram obecnego ministra sprawiedliwości w konieczności reform w sądownicwie i
prokuraturze. Skostniałym strukturom w wymiarze sprawiedliwości trzeba stanowcze nie! Panu Jakubcowi życzymy szybkiego doczekania sprawiedliwości.
Majka @ 83.11.142.*
wysłany: 2018-02-07 12:50
Jacku, czytam Twoje relacje i sprawozdania i ...chciałabym napisać, że oczom swym nie wierzę.
Niestety, wierzę wiem co przeszedłeś (wiem to od 1968 roku :-)), wiem co przeżywaszi też to, że żadnej winy Twojej w tym nie ma . no, może brak instynktu samozachowawczego przed zawierzeniem pewnym ludziom...
Ściskam, pełna wiary/nadziei we szczęśliwe zakończenie.
Pozdrowienia od Kuby :-)
bu3las @ 94.254.250.*
wysłany: 2018-02-13 01:36
Sytuację w naszym sądownictwie zanany literat nazywa s ą d o m i ą, a takowymi słowy ją opisuje:
Korporacja byłych esbeków, agenciaków, politpoprawnych paranoików, salonowych farmazonów i drobnych sklepowych złodziejaszków (tylko w minionym roku kilku przyłapanych) decyduje quasi-kodeksowo o losach ludzi, jawnie pokazując społeczeństwu szyderczo złośliwy zgięty łokieć. Czy cała ta kasta prowokacyjnie bezczelnego wymiaru niesprawiedliwości - cała ta "nasza klasa" jurysdykcyjna - powinna zostać wyzerowana do gruntu i przepuszczona przez gęste sito badań psychiatrycznych dla odcedzenia szumowin czyniących sądownictwo polskie pandemoniczną jaskinią? Czy też dalej trzeba tolerować ten postpeerelowski stan gangreny, godząc się, by praktyczne funkcjonowanie (orzekanie) jej członków budziło na przemian skojarzenia kabaretowe lub gęsią skórkę? Doszło, niestety, w III Rzeczypospolitej do tego, że gdy ktoś rozpaczliwym krzykiem żąda sanacji (uzdrowienia) sądownictwa - słyszy się właściwie wołanie: ratujmy Polskę! (koniec cytatu)
Tak niestety widzi nasze sądownictwo światły człowiek. Sprawa o zniesławienie wytoczona przez ewidentnego, z wyrokiem złodzieja, próbującego z użyciem aparatu sądowniczego zastraszyć ścigających go obywateli, ciągnąca się latami, zasługuje na powyższe słowa. Ta sprawa to pierwszy z brzegu fakt mający tu miejsce. Prowadząca ją sędzia nie powinna dostać emerytury. - Za taką pracę?
Cóż po wyrokach, nawet sprawiedliwych, zapadających po dwudziestu ponad latach? Głupcy mają tendencję gubienia się w szczegółach, gdyż brakuje im inteligencji do ogarnięcia całości sprawy.
Niestety, inteligencji sędziów się nie bada, a powinni być inteligentniejsi od złodziei. Jaki koń jest, jak się w sądach pracuje, każdy widzi. Te świeczki palone pod sądami w zeszłym roku... Szkoda słów.
Zacytowałem wyżej wypowiedź Waldemara Łysiaka.
Jacek Jakubiec @ 46.77.169.*
wysłany: 2018-02-14 10:42
Dziękuję wszystkim, którzy uznali że w moich bojach zasługuję na dobre słowo i wsparcie. Z tym, że polskie sądownictwo wymaga zmian nikt już dziś nie polemizuje.
Ale, Szanowny "bu3lasie", sprawy o których piszę to akurat nieco inny casus.
Próbowałem pokazać, że mam do czynienia z przeciwnikami, naprawdę biegłymi w manipulowaniu wymiarem sprawiedliwości. Oto ilustracja: wyznaczony w dniu 1.12.14 sądownie (z inicjatywy Ministra Środowiska)do roli zarządcy przymusowego FKE p. Andrzej Marchowski, dopiero po roku (grudzień 2015) mógł się poczuć uprawomocniony w tej roli. Otóż panowie B. tamto postanowienie Sądu Rejonowego oprotestowali, m.in. podnosząc - jako strona sporu - zastrzeżenia co do doboru sędziów orzekających w tej sprawie. I to - uwaga ! - nie wobec jednej osoby, ale podając imienną listę (podobno, tak przynajmniej słyszałem)... 70 (siedemdziesięciu!) sędziów z okręgu jeleniogórskiego, do których nie mają zaufania i których należy apriorycznie wyłączyć z orzekania w tej sprawie!!! Czyż nie majstersztyk? Choć zdrowy rozsądek nakazywałby odesłać skarżących z takim wnioskiem od razu na tzw. bambus, sąd drugiej instancji chyba (?) nie miał innego wyjścia, jak zebrać od tej rzeszy sędziów oświadczenia, że są w tej sprawie jak żona Cezara, a w podtekście: że nie zostali zblatowani przez niżej podpisanego. I rok przeleciał...
A żeby było całkiem wesoło, pan Józef B. nadal, z imponującą konsekwencją podważa tytuł pana zarządcy FKE do wykonywania jego misji. Sądownie podważa, oczywiście, a jakże!
Szanowny "bu3lasie", czy ma Pan pomysł, jakie zabezpieczenia legislacyjne mogłyby dać sądom oręż na szybkie uporanie się z tego rodzaju prawniczymi wygami?
bu3las @ 94.254.159.*
wysłany: 2018-02-16 02:56
Czy mam pomysł?
Najkrócej ujmując, nie. Trudno bym tu robił ekspertyzę tak skomplikowanego zagadnienia.
Ostatnio poznałem fajną sentencję: zadowolić wszystkich jest niemożnością, natomiast wkoorwienie wszystkich łatwo daje się zrobić. Tu niestety stoimy przed tą pierwszą częścią problemu. Naturą sądu jest, że jedna ze stron nie jest zadowolona.
Oczywistym jest, że zarząd przymusowy w fundacji powinien nastąpić lata temu i powinien następować szybko i sprawnie. Po pierwszych sygnałach o konflikcie, zwłaszcza gdy jest tak duży majątek do rozkradzenia. Ale przykład majątku wielokrotnie większego niż FKE, partii Stronnictwa Demokratycznego rozsprzedany przez Pawła Piskorskiego pokazuje, że można.
Przez lata komuny staliśmy się społeczeństwem bez kręgosłupa systemu wartości. Rzeczy wspólne są niczyje, nie ma komu ich doglądać i bronić. Aktorka jakaś Peszek stwierdza, że jakby na kraj najechał któryś z sąsiadów, to ona spier.... Mówi to publicznie i znajduje poklask. To jest dla niej "ten kraj", ucieknie do innego "tenkraju". Aktoreczka, cóż... Ale poklask elit?
Cała pierzeja kamienic w centrum Wrocławia sprzedana, czy rozdana szwagrom, któż jej bronił? - Niczyje. Ale Krymu też nikt nie bronił, bo był Rosjan.
Sędzia musi żyć w społeczeństwie, winien mieć autorytet... Łatwo powiedzieć.
Nie, to nie na dzisiaj Panie Jacku... Jedno już powiedziałem, sędzia musi mieć iloraz inteligencji wyższy niż przeciętny i wiedzieć jakich wartości broni. A te wartości, to dziś rzecz płynna i w tym problem. Pan znalazł się w beznadziejnej zdawałoby się sytuacji i daje Pan radę. Czyli można, trzeba chcieć.
Jacek Jakubiec @ 46.77.169.*
wysłany: 2018-02-16 10:52
Sentencja niestety prawdziwa. A ze stanowieniem prawa jest na ogół tak, że legislatorzy chcą dobrze, tylko nie zawsze wychodzi to tak jak myśleli. Dobra ilustracja - ustawa nowelizacyjna o IPN. W ostatnim "Do Rzeczy" Piotr Zychowicz przekonująco udowadnia, że to szkodliwy bubel. Polecam jego artykuł "Ryk tygrysa bez kłów". Boleśnie trafne.
Rację ma Pan pisząc, że komuna zwichrowała nam ład wartości. Do tego warto dodać, że wcześniej było 123 lata, które z kolei oduczyły Polaków szacunku do państwa. To też zostało.
Dzięki za dobre słowo. Są sytuacje, kiedy ustąpić po prostu nie wolno.
Jacek Jakubiec @ 46.77.169.*
wysłany: 2018-02-16 23:01
O sądach i praworządności - rodzinnie.
Mój ś.p. ojciec był prawnikiem. Solidnego, przedwojennego chowu, bo po krakowskim UJ. Przez całe zawodowe życie był notariuszem, ale na przełomie lat 40/50-tych, dość krótko, był także sędzią. W tej „branży” również funkcjonowały regulacje nakazowe. Być sędzią w latach stalinowskich to dziś dla niektórych bezapelacyjny, paskudny stygmat. Wiem, że przynajmniej w tym przypadku to gruba przesada. Partia agitowała go w swoje szeregi, bezskutecznie. Ojciec nie przestał być sobą i nie mam najmniejszych wątpliwości, że nigdy i niczym sędziowskiego sumienia nie splamił.
Tato, Ignacy Ferdynand Jakubiec rocznik 1905, rodem z górali beskidzkich inteligent w pierwszym pokoleniu, człowiek wielkiej zacności i głębokiej wiary, patriota o sympatiach piłsudczykowskich (w odróżnieniu od endeckich skłonności mamy, ale to było piękne małżeństwo!), miał do komuny stosunek taki jak zdecydowana większość Polaków.
Ale nawet w tamtym czasie miał swój ważny kanon. Była to praworządność. Gdy wdałem się w Marzec '68 i pomarcową konspirę mówił: jak Ci się taka Polska i te prawa nie podobają, walcz o ich zmianę, ale póki te prawa obowiązują, należy ich przestrzegać, a jeśli nie - musisz liczyć się z konsekwencjami. Proste jak konstrukcja cepa. Potem były dwa miesiące za kratkami i to mi się zgadzało. Mniej mi się zgadza, gdy ikona solidarnościowej opozycji, facet którego kiedyś szczerze podziwiałem, dziś upominając się o zagrożoną jakoby praworządność, sam prawo traktuje selektywnie po osobistym uważaniu... Inna sprawa, że te kajdanki mogły sobie gliny odpuścić.
bu3las @ 94.254.159.*
wysłany: 2018-02-17 02:35
Tak kajdanki mogli sobie darować, ale jest casus pani Blidy.
Powiem przekornie, że jestem emocjonalnie po stronie Frasyniuka, jest stroną słabszą. Jakoś tak odruchowo jestem po stronie słabszego, chociaż to cwany lis. Te miesięcznice też mi nie leżą. Żyję już długo, nie znałem wcześniej takiego zwyczaju. Czemu nie tygodnice na przykład?
Nowa tradycja jakaś?
Jacek Jakubiec @ 46.77.169.*
wysłany: 2018-02-17 09:56
Frasyniuk a Blida? No nie!, pani ex-minister dokonała dość wygodnego wyboru. Władek to kozak i twardziel, no i sprawa nie tego kalibru.
Romuald Witczak @ 31.11.216.*
wysłany: 2018-03-15 12:57
Jacku, podziwiam Cię i współczuję. Na tę szarpaninę zużywasz własne życie Szkoda go. Zło otacza nas ze wszystkich stron. A jest tyle dobra do zrobienia. I ono czeka na Ciebie. Zrób sobie jakiś plan i się go trzymaj. Potem odpuść. Nawet Czarne nie jest warte Twojego życia.
Pozdrawiam
rw
Jacek Jakubiec @ 37.248.72.*
wysłany: 2018-03-18 12:19
Przede wszystkim, drogi Romku, serdeczne dzięki za Twoją życzliwość i przyjacielską troskę.
Jest Boża niedziela (mroźna, słoneczna, ślicznie i biało naokoło...), dobry czas na chwilę refleksji, więc spróbuję Ci odpowiedzieć. Zresztą wywołałeś mnie do tablicy.
Na to forum nikt już raczej nie zagląda, więc już tylko dla zasady i już tylko między nami - kilka zdań...
* * *
Po pierwsze: o tym co jest, a co nie jest warte życia, może nie tyle życia co realnego poświęcenia, długo by można. Filozoficznie, aksjologicznie, konfesyjnie...
Dla mnie pewne jest, że nieciekawe jest życie bez marzeń, bez wizji, bez konkretnie wyznaczanych sobie celów i zadań. A one, jeśli już są wyznaczone, to - na Bóg miły ! - trzeba być konsekwentnym! Że tak powiem "bez względu na niepogodę"... Szarpanina, o której piszesz ma miejsce, to fakt. Ale to taka właśnie niepogoda. Przejściowa, w co nie wątpię.
Po drugie: to, co mnie napędza, to jest TO, co przywołujesz, że tyle jest GO do zrobienia. Tutaj to dość szczególnie pojęte DOBRO. Dobro wyobrażone sobie kiedyś. W kontekście Dworu Czarne jest ono bardzo konkretne! Warte wysiłku. W późnej wiośnie żywota, nie tracę nadziei, że moi współobywatele będą mogli się o tym przekonać.
Po trzecie wreszcie: apelujesz bym zrobił sobie plan. Bingo! Więc komunikuję Ci drogi Romku, że ten plan jest i ja się go trzymam.
Rozgadałem się... pozdrawiam !
Jacek Schindler @ 213.172.180.*
wysłany: 2018-02-06 13:01
Jacku, kciuków nie puszczam i wierzę, że już za chwilę zakończysz swoje wieloletnie relacje bez wielokropka i cedeenu.